- A -
ambona – stanowisko strzeleckie nad ziemią, zbudowane na słupach, czasem na drzewie
- B -
* babrzysko – miejsce kąpieli dzików i jeleni
* badylarz – samiec łosia, o porożu w formie odnóg a nie łopat (zobacz: łopatacz)
* badyle – kończyny jelenia, łosia
* bałuchy – oczy zająca (trzeszcze)
* barłóg – legowisko dzików, niedźwiedzi
* basior – dorosły samiec wilka
* basista – jeleń byk wyróżniający się grubym głosem na rykowisku
* biegi – nogi dzika
* bekowisko – okres, miejsce godów u danieli
* biała stopa – teren polowania całkowicie pokryty śniegiem
* bielenie – zdejmowanie skóry z upolowanego zwierzęcia
* blaski – oczy zająca (trzeszcze)
* bokobrody – kępki dłuższych włosów czuciowych, wyrastające na policzkach rysia, żbika
* breneka – potocznie o naboju i pocisku kulowym do broni śrutowej
* brok – nazwa określająca drobny śrut
* bródka – krótkie piórka u nasady ogona słonki, element ozdobny kapelusza myśliwskiego
* bukowisko – okres godowy u łosi
* bulgot – głos wydawany przez koguta cietrzewia podczas toków
* burknięcie- odgłos podrywającego się z ziemi do lotu jarząbka
* byk – nazwa samca jelenia, daniela, łosia lub żubra
- C -
* cewki – kończyny sarny
* chłyst – młody samiec jelenia, odganiany przez byka do chmary łań
* chmara – stado jeleni, danieli, łosi i żubrów
* chyb – długa i gęsta szczecina na karku u dzika
* chwost – ogon muflona lub pęk długich włosów na końcu ogona dzika
* comber – część tuszy zająca i niektórych innych zwierząt łownych
* czarna stopa – teren bez pokrywy śniegu
* cieki-nogi kuraków. np u kuropatwy
- D -
* darniak – rogacz o wybitnie słabych parostkach i małej tuszy
* dryling – trójlufowa broń myśliwska o różnym układzie luf
* dwudziestka – myśliwska broń śrutowa kaliber 20
* dwunastka – myśliwska broń śrutowa kaliber 12
- E -
* ekspres – łamana, kulowa, dwulufowa broń myśliwska
- F -
* farba – krew zwierzyny
* fajki – kły wyrastające z górnej szczęki dzika
* fladry – sznury z zamocowanymi kawałkami czerwonego płótna używane do polowań na wilki
- G -
* gach – dorosły samiec zająca
* gamrat – odyniec w okresie huczki
* gawra – zimowe legowisko niedźwiedzia
* ględzenie – głos wydawany przez łanię
* grandle – szczątkowe kły w górnej szczęce u jeleniowatych
* grzęzy – wymiona samic Łosia i Jelenia
* grzybek – kula z broni gwintowanej po rozgrzybkowaniu
* guzik – zwykle pierwsze poroże kozła
* gomółka – samiec okresowo nie posiadający poroża
* gwizd – ryj dzika
- H -
* haki – poroże kozicy
* huczka – okres godowy u dzików
- J -
* jaźwiec – borsuk
* jucha – krew niedźwiedzia
- K -
* kantak – pazur na tylnym palcu ptaka drapieżnego
* kęsy – zęby u drapieżników
* kiść – zakończenie ogona żubra
* kita – ogon lisa
* klapak – nielotna młoda lub nielotna dojrzała kaczka w okresie zmiany upierzenia
* klapanie – pierwsza z czterech części pieśni tokowej głuszca
* klępa – samica łosia, łosza
* kniejówka – broń myśliwska o dwóch lufach – kulowej i śrutowej
* korkowanie – trzecia z czterech części pieśni tokowej głuszca
* kobylarz – bardzo duży wilk
* komora – klatka piersiowa u zwierzyny
* kopno – legowisko zająca w śniegu
* korona – zwieńczenie poroża jelenia w formie minimum trzech odnóg
* kot – zając
* kotlina – zagłębienie wygrzebane w ziemi, legowisko zająca
* koza – samica sarny
* kozioł – samiec sarny
* kraczajka – przenośna podpórka do broni (inna nazwa: pastorał)
* krykucha – dzika kaczka wyhodowana w niewoli, wykorzystywana do wabienia kaczorów na wiosennych polowaniach w okresie godów
* kucharka – pierwsza kaczka przybywająca na zloty
* kulka – haczyk służący do patroszenia ptactwa
* kulkowanie – patroszenie tuszki ptaka za pomocą kulki
* kwadruplet – oddane cztery celne następujące po sobie strzały
* kwiat – ogon zwierzyny płowej i borsuka
* kwiatek – biała sierść na końcu ogona lisa
- L -
* lampy – oczy wilka
* latarnia – głowa wilka
* legawiec – wyżeł
* licówka – łania przewodniczka
* linia – szereg myśliwych na polowaniu zbiorowym
* linijka – pojazd konny, służący do podwożenia myśliwych w trakcie polowania
* lira – ogon cietrzewia
* liszka – samica lisa
* liściarka – zebrane i zasuszone pędy drzew i krzewów, wykładane w zimie jako karma
* lizawka – urządzenie łowieckie instalowane w terenie, służące do wykładania soli dla zwierzyny
* loftki – gruby śrut o średnicy powyżej 4,5 mm używany do polowania na wilki
* loty – skrzydła ptaków
* locha – samica dzika
* lustro, lusterko – jasna sierść na pośladkach u zwierzyny płowej, u nasady ogona, talerz
- Ł -
* łałok – luźna, obwisła skóra podgardla żubra.
* łania – samica jelenia i daniela
* łańka – młoda łania, nie prowadząca cielaka
* łopaty – forma poroża łosia i daniela w postaci szerokich, spłaszczonych powierzchni zwieńczonych licznymi sękami
* łopatacz – samiec łosia, o porożu w formie łopat (zobacz: badylarz)
* łosza – samica łosia, klępa
* łoszak – młody łoś
* łowiec – stara nazwa myśliwego
* łyżka – ucho zwierzyny płowej
- M -
* maiż – młody orzeł, jastrząb lub sokół którego zaczęto wprawiać do polowania
* marczak – młody zając urodzony w marcu
* medalion – trofeum w formie spreparowanej głowy z szyją zwierzęcia
* mięsiarz – nieetyczny myśliwy, kierujący się głównie chęcią pozyskania tuszy
* mikot – wabik używany do wabienia kozłów
* miot – kolejne z pędzeń na polowaniu zbiorowym
* mykita – lis
* myłkus – samiec zwierzyny płowej o zniekształconym, zdeformowanym porożu
* mnich – samiec nie posiadający poroża
- N -
* nadoczniak – druga od czaszki odnoga w porożu jelenia
* naganka – naganiacze uczestniczący w polowaniu, płoszący zwierzynę w kierunku myśliwych
* narogi – jadalne narządy wewnętrzne u zwierzyny grubej
* na kulawy sztych – na ukos z przodu
* na sztych – na wprost z przodu, przodem
* niedolisek – młody lis
- O -
* oczniak – pierwsza od czaszki odnoga w porożu jelenia, daniela
* odyniec – samiec dzika
* omyk – ogon zająca
* opierak – trzecia od czaszki odnoga w porożu jelenia
* organista – młody byk, pierwszy rozpoczynający rykowisko
- P -
* paśnik – drewniana konstrukcja służąca do dokarmiania zwierzyny grubej, szczególnie w okresie zimowym.
* parkoty – okres godowy u zajęcy
* parostki – poroże rogacza
* perły – charakterystyczne wyrostki kostne na porożu u jeleniowatych
* perukarz – kozioł o zdeformowanym porożu w formie narośli pokrytej scypułem
* pędzel – kiść dłuższych włosów u nasady penisa jelenia, muflona, dzika
* piastun – młody niedźwiedź, pozostający z matką do następnego roku
* pielesz – gniazdo ptaka drapieżnego
* pies – samiec lisa, borsuka, jenota
* płowa zwierzyna – sarny, daniele, jelenie i łosie
* podryw – sposób polowania, polegający na strzelaniu do ptactwa wypłaszanego przez samego strzelca
* pokot – ogół upolowanej zwierzyny, ułożony na zakończenie polowania z zachowaniem myśliwskiej hierarchii gatunków
* polano – ogon wilka
* pole – określenie wieku psa myśliwskiego – rok pracy psa
* ponowa – świeży śnieg
* posoka – farba, krew zwierzyny grubej
* posyp – paśnik dla kuropatw i bażantów formie daszku
* przelatek – dzik w drugim roku życia
* pudlarz – myśliwy, który podczas polowania grupowego oddał najwięcej chybionych strzałów
- R -
* rabiec – młody ptak łowczy, jeszcze pstrokaty; lub (z ros.), młody sokół lub jastrząb, nazwa od rabego koloru upierzenia
* rapcie – racice dzika
* rogacz – samiec sarny
* rosochy – poroże łosia w formie łopat
* rozłoga – rozstaw poroża zwierzyny płowej
* róże – pierścienie kostne u nasady poroża zwierzyny płowej
* rudel – stadko, stado saren
* rykowisko – okres, miejsce godów jeleni
- S -
* sadyba – koliba, kwatera myśliwska
* samura – stara samica dzika żyjąca samotnie
* scypuł – owłosiony, ukrwiony naskórek pokrywający formujące się poroże
* selekt – zwierzę kwalifikujące do odstrzału selekcyjnego, np. z powodu słabych cech dziedzicznych
* sęki – rogowe palczaste odrosty na łopatach daniela
* siuta – samica sarny
* skoki – nogi zająca
* słuchy – uszy zająca
* strzelba – śrutowa broń myśliwska
* strzyże – włosy u nasady nosa zająca
* suknia – sierść zwierzyny płowej i dzika
* szable – kły dzika wyrastające z dolnej żuchwy
* szarak – zając
* szczwacz – osoba układająca charty i ogary
* szczwać – polować z chartami
* szesnastka – myśliwska broń śrutowa kaliber 16
* szlifowanie – czwarta ostatnia część pieśni godowej głuszca
* szpicak – młody samiec zwierzyny płowej o porożu w formie prostych tyk bez odnóg
* szydlarz – samiec u jeleniowatych o porożu bez odnóg
* sztucer – myśliwska broń kulowa z gwintowaną lufą
* siadło – drzewo, na którym zasiadł na noc głuszec
- Ś -
* ścinka – fragmenty sierści, odcięte od tuszy przez pocisk.
* ślepia – oczy drapieżników
* ślimy – rogi muflona
* świece – oczy żubra, zwierzyny płowej, kozicy, muflona i dzika
- T -
* tabakiera – zakończenie gwizdu, nos u dzika
* troki – rodzaj wielorzemykowych pęt, zazwyczaj skórzanych lub sznurkowych, służących do noszenia upolowanego ptactwa.
* trzeszcze – oczy zająca
* turzyca – sierść zająca i królika
* tusza – ciało upolowanej zwierzyny grubej
* tuszka – ciało upolowanej zwierzyny drobnej
- U -
* ubić – trafić, upolować
* unosić – przyzwyczaić ptaka łowczego do przebywania na ręce sokolnika
- V -
* varmint – rodzaj sztucera z nieco cięższą, masywniejszą lufą, bez muszki i szczerbinki.
- W -
* wachlarz – ogon koguta głuszca
* wadera – samica wilka
* wiatr – węch u psa myśliwskiego
o dolny wiatr – charakterystyczny sposób pracy psa myśliwskiego, z głową przy ziemi
o górny wiatr – sposób pracy psa myśliwskiego, z głową uniesioną
* warchlak – młody dziczek w pierwszym roku życia
* wataha – stado dzików
* wieniec – poroże jelenia
* wietrznik – nos psa i zwierząt drapieżnych
* wnyk – pętla do łapania zwierzyny, zastawiana przez kłusownika
* wycinek – dzik samiec w trzecim – czwartym roku życia
* wykot – narodziny młodych u królika, zająca, sarny, kozicy i muflona
* wyprzedzenie – zakład jaki daje się celując i strzelając do poruszającego się zwierzęcia
- Z -
* zabawca – pies gończy, który nie mogąc odnaleźć tropu, głosi w jednym miejscu
* zestrzał – miejsce, w którym stało zwierzę w chwili przyjęcia kuli.
* zierniki – oczy ptaków
* złom – gałązka z drzewa iglastego wsadzana do pyska zwierząt ułożonych w pokocie

Nowa sytuacja wynikająca z integracji z UE wywołuje pytania m.in. na temat postępowania z odpadami zwierzęcymi powstałymi w wyniku polowania. Na wiele z nich nie ma niestety, jednoznacznych odpowiedzi.
Zarówno prawo polskie jak i Unii Europejskiej dotyczące postępowania z odpadami pochodzenia zwierzęcego, nie reguluje w sposób szczegółowy zagadnień związanych z odpadami powstałymi (wytworzonymi ) w związku z wykonywaniem polowania na zwierzęta łowne. Prawo UE jest w tej dziedzinie bardzo sformalizowane i częstokroć, bardzo trudne do dostosowania do naszych warunków. Niemniej, od pewnego czasu obowiązują nas zasady, o których nie wiemy nic lub prawie nic. Niniejszy tekst jest kolejną próbą przybliżenia tych jakże ważnych dla łowiectwa zagadnień. Obowiązujące w Unii przepisy związane z pozyskaniem zwierzyny musimy nie tylko znać, ale także, precyzyjnie je stosować. W przeciwnym razie doprowadzimy do tego, że nasza gospodarka łowiecka okaże się nie przystosowana do nowej, europejskiej rzeczywistości. Oto jak pokrótce wyglądają najważniejsze elementy prawa Unijnego w dziedzinie odpadów zwierzęcych
Zgodnie z normami i prawem UE odpady odzwierzęce dzielą się na dwie zasadnicze grupy: grupę wysokiego ryzyka i oraz grupę niskiego ryzyka. Nas będzi interesować pierwsza z tych grup. Dzieli się ona na dwie kategorie. Odpady należące do kategorii pierwszej podlegają bezwarunkowemu spopieleniu w istniejących na terenie kraju punktach utylizacji odpadów; odpady wchodzące do kategorii drugiej mogą być spopielone lub zagospodarowywane w inny sposób np. zakopane w ziemi pod nadzorem powołanych do tego służb państwowych.
Odpowiednie postępowanie odpadami powstałymi podczas prowadzenia gospodarki łowieckiej regulują przepisy Rozporządzenia (WE) nr 1774/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady Europy z dnia 3 października 2002 r. o produktach ubocznych pochodzenia zwierzęcego ustanawiające przepisy zdrowotne odnoszące się do ubocznych produktów zwierzęcych nie przeznaczonych do spożycia przez ludzi. Rozporządzenie to obowiązuje w naszym kraju od 30 kwietnia 2004 roku i odpady z łowiectwa występują w nim w jednej grupie między innymi, z odpadami z rolnictwa, przetwórstwa żywności, rybołówstwa i leśnictwa.

Do pierwszej kategorii wysokiego ryzyka, (podlegającej bezwarunkowemu spopieleniu), należą wszystkie zwierzęta padłe, w tym także łowne, i tkanki zwierzęce, wykazujące niebezpieczne właściwości. Tutaj myśliwi nie mają problemu, gdyż zwłoki padłych zwierząt łownych na danym terenie, o czym była już mowa we wrześniowym numerze „Łowca”, należy traktować jak zwłoki zwierząt bezdomnych i usunięcie ich leży w katalogu zadań własnych gminy, w ramach obowiązku utrzymywania czystości i porządku.
Inaczej wygląda problem w przypadku odpadów pochodzących od zwierzyny pozyskanej przez myśliwego, oraz tusz zwierząt nieprzydatnych do spożycia. Przypadki te należą do drugiej kategorii grupy wysokiego ryzyka i podlegają spopieleniu lub zakopaniu pod nadzorem powołanych do tego służb państwowych.
Zgodnie z definicją ustawową posiadaczem odpadów lub ich wytwórcą jest osoba fizyczna, prawna, lub jednostka organizacyjna władająca powstałymi odpadami. Zgodnie z cytowaną zasadą, wytwórcą odpadów powstałych na skutek zgodnego z prawem, pozyskania zwierzyny na terenie dzierżawionych obwodów łowieckich jest koło łowieckie. Zatem w przypadku, gdy myśliwy nie dopełni obowiązków sanitarnych i na przykład pozostawi w łowisku patrochy pozyskanej zwierzyny lub tuszę np. lisa, odpowiedzialność za to zaniedbanie spada na koło łowieckie z wszelkimi konsekwencjami karnymi. Podobna sytuacja powstaje gdy w wyniku polowania zaparzeniu ulega tusza postrzelonej nie podniesionej zwierzyny łownej. Natomiast w wypadku znalezienia w łowisku np. dzika na wnyku postępowanie w tej sprawie w celu usunięcia zagrożenia prowadzi właściwy terytorialnie Nadleśniczy lub Wojewoda.
W związku z brakiem szczegółowych unormowań prawnych na temat postępowania z powstałymi przy wykonywaniu polowania odpadami pochodzenia zwierzęcego (np. patrochami, które stanowią wg cytowanych przepisów: „niewydzieloną treść przewodu pokarmowego”) należy przyjąć zasadę ograniczania ryzyka. Czyli w miejscu pozyskania zwierzyny należy zakopać w sposób bezpieczny powstały odpad (patrochy i ewentualną krew), używając dla zachowania bezpieczeństwa, sanitarnego środka do dezynfekcji np. wapna palonego i powiadomić o tym fakcie zarządcę terenu np. Lasy Państwowe. Inną ewentualnością jest przekazanie patrochów do zakładu utylizującego odpady. Tusze zwierząt, których mięso nie jest przeznaczone do spożycia przez ludzi – np. futerkowe drapieżniki winny być również poddane utylizacji.
Podobny problem dotyczy przypadków, w których myśliwy nie podnosi postrzałka zwierzyny w wyniku, czego tusza traci walory przydatności do spożycia, a powstały w ten sposób odpad jako niebezpieczny wymaga utylizacji. W tym miejscu należy pamiętać o rozgraniczeniu postępowania w przypadku pozyskania zwierzyny w sposób nielegalny (np. kłusownictwo). Pozyskana w ten sposób zwierzyna jest niezdatna do spożycia przez ludzi, ale podmiotem właściwym do jej zagospodarowania zgodnie rozporządzeniem Ministra Środowiska w sprawie zwierzyny bezprawnie pozyskanej jest właściwy terytorialnie wojewoda lub nadleśniczy.
Biorąc pod uwagę nową sytuację formalno – prawną w dziedzinie postępowania z odpadami powstałymi w związku z prowadzeniem gospodarki łowieckiej oraz mając na względzie istniejące możliwości techniczne, a także stosowane od lat w naszym kraju sprawdzone zasady postępowania kierownictwo PZŁ podjęło rozmowy z właściwymi władzami (Ministerstwo Środowiska) w sprawie wprowadzenia szczegółowych rozwiązań, co do postępowania myśliwych wykonujących polowanie w zakresie postępowania z odpadami zwierzęcymi powstałymi w jego wyniku. Rozważane jest ewentualne wystąpienie do władz Komisji Europejskiej o przyznanie Polsce derogacji mających na względzie dostosowanie istniejących przepisów do naszych krajowych warunków i możliwości w tej dziedzinie.

Marek Radzikowski

Podskakiwanie głuszca pod pieśnią przeszło już do historii, podobnie jak polowanie na cietrzewie. Jesienne polowanie na jarząbki to jedne z ostatnich tajemniczych łowów.

W całym paśmie Karpat, a także w puszczach północnej Polski żyje arystokrata ubrany w szarobure piórka. Uganiając się jesienią za ryczącymi bykami, mało który myśliwy zwraca na niego uwagę. Przejmujący gwizd słyszany na porannym podchodzie jest obcą pieśnią lasu. Jarząbek – wielki przysmak carów Rosji – w podręcznikach łowieckich skwitowany: „bez znaczenia gospodarczego”. Czy można jednak przeliczać na złotówki i kilogramy dziczyzny uroki tego polowania? Ten najmniejszy kurak leśny wiedzie skryty żywot w urozmaiconych lasach iglastych podszytych leszczyną, iwą, brzozą i olchą. Jego pokarmem w zimie są pączki drzew i krzewów liściastych, a letnim przysmakiem maliny, borówki, żurawina i inne leśne jagody. Jest ptakiem silnie terytorialnym i monogamicznym. Wczesną wiosną odbywa właściwe toki, podczas których napuszony kogut okrąża samiczkę, odprawiając miłosny taniec. Jesienią odbywają się toki pozorne i to jest właśnie czas dla myśliwych. Młode jarząbki zaczynają wtedy zajmować swoje własne rewiry i ściągać do nich samiczki, z którymi pozostaną przez całą zimę. Pogwizdując zawzięcie, czasem toczą niegroźne walki z rywalami, a dla dodania sobie animuszu podjadają lekko sfermentowane jeżyny.
Polować na jarząbki można zbiorowo, spod psa i na wab. Nikt dzisiaj już jednak nie urządza specjalnych pędzeń, o których tak pięknie pisał Włodzimierz Korsak w „Roku myśliwego”: Miłe nad wyraz są takie małe polowanka w dobrem kółku wytrawnych myśliwych, z wyćwiczoną naganką, w lesie, napełnionym ostrą wonią zwiędłych liści i traw, to błyszczącym złotym blaskiem w jesiennym słońcu, to ciemniejącym ponuro w dzikich gąszczach świerkowych.
Zdarza się, że podczas jesiennych zbiorówek strzelane są jarząbki, ale tylko przy okazji i rzadko znajdują się na pokocie. Polowanie spod psa bywa raczej mało efektywne. Najskuteczniejsze i najbardziej urokliwe jednocześnie jest polowanie na wab.
Przez wiele miesięcy szperałem po książkach i słuchałem nagrań głosu jarząbka, by w końcu wybrać się z przyjacielem na pierwsze polowanie w Beskid Makowski. Miejscowi myśliwi patrzyli z niedowierzaniem na cepra, co to zamiast u siebie na dziki czatować, przejechał kilkaset kilometrów po ptaszka nieco większego od kuropatwy. Owszem, każdy z nich widział jarząbki, ale żeby specjalnie na nie polować?
Niespieszna włóczęga ze strzelbą po górach, w listopadowym słońcu, z dala od wydeptanych szlaków i turystów już wystarczała mi za trofeum. Biwaki przy górskich potokach i wieczory w schronisku na Kudłaczach (…) Przez trzy dni schodziliśmy wzdłuż i wszerz Krzywicę i Kamiennik. Żaden jarząbek jednak nie odpowiadał na nasze wabienie, ani też nie zerwał się spod nóg. Za każdym razem przylatywały jednak sójki, sikorki, a nawet jastrząb. Mój przyjaciel i gospodarz – Tolik, jako młody myśliwy, niecierpliwił się już bardzo. Chciał też koniecznie upolować kozę, skoro już wyrwał się z domu.
Jeszcze przed wyprawą nawiązałem kontakt ze Zbigniewem Bonczarem. Nie wróżył mi wielkiego powodzenia w listopadowych jarząbkach i nie pomylił się. Doktor Bonczar, znany bardziej jako sokolnik, który znacząco przyczynia się do restytucji sokoła wędrownego w Małopolsce, od 30 lat poluje na jarząbki. Jest niezrównanym wabiarzem, który chętnie uczy tej sztuki nowych zapaleńców. Jarząbkom poświęcił też swoją pracę habilitacyjną i opowiada o nich z prawdziwą pasją. Spotkaliśmy się w jego gabinecie na Akademii Rolniczej w Krakowie. Kilka godzin rozmowy dało tylko przedsmak tego, co można przeżyć w górskich lasach.
Jarząbek jest ptakiem tajemniczym i chimerycznym, a wabienie go wymaga sporo wysiłku. Dobry wabiarz już wiosną będzie nasłuchiwał gwizdów w swoim łowisku po to, by zapoznać się z melodią i nastroić swoje wabiki. W pieśniach jarząbków występują tak znaczne różnice, że śmiało można mówić o ich dialektach. Na kształt pieśni wpływa nie tylko region kraju, ale także wiek jarząbka oraz pora roku. Inaczej gwiżdże jarząbek w Karpatach, a inaczej w Puszczy Białowieskiej. Młody kogutek, który „dopiero się stroi” gwiżdże też inaczej od dojrzałego samczyka. Kurka, brzmiąc miękko i niżej, odróżnia się od nich wszystkich. Chociaż wydaje się to dość skomplikowane, wymaga sporej wyobraźni i słuchu, nie należy się zniechęcać. Jak powiada doktor Zbigniew Bonczar: w naturze spotyka się często dość miernych grajków, a młodym kogutkom bardzo często zdarzają się poważne fałsze. Generalnie rytm i długość zwrotki nie mają tak wielkiego znaczenia, jak właściwy ton. Dodatkowo zbyt dokładne odgrywanie pieśni może sugerować pojawienie się w rewirze „supersamca”. Na taki wab raczej nie znajdziemy odpowiedzi.
Na wabienie jarząbków najlepiej wybrać się we wrześniu. Wtedy właśnie są one najbardziej skore do odpowiedzi, do których można je sprowokować niepełną pieśnią młodego kogutka lub gwizdać głosem kurki. Październik, to już czas, gdy rewiry są ustalone. Wkraczając na takie terytorium, pełną pieśnią możemy sprowokować właściciela, który poirytowany będzie się starał przepędzić konkurenta. Skuteczne zawabienie w listopadzie to już wyjątek lub przypadek.

Reakcja na wab może być tak różna, że właściwie jest nieprzewidywalna. Gdy po pierwszych gwizdnięciach nawiążemy kontakt, prowokowany dalej jarząbek może przybiec do stanowiska myśliwego leśną dróżką lub podlatywać z drzewa na drzewo z charakterystycznym burknięciem. Czasem będzie odpowiadał uparcie z jednego miejsca, innym razem zamilknie bez powodu. Zmieniając w ciągu całego dnia stanowiska, wabiąc co 200 metrów, myśliwy niespiesznie włóczy się po jesiennej kniei.
Na prawidłowy wab myśliwego może się stawić nie tylko jarząbek. Pierwsze zareagują sikorki i sójki, przylatując w pobliże stanowiska. Także puszczyki, jastrzębie, kuny czy lisy potrafią stawić się na ten odgłos, a może nawet podkraść się znienacka ryś.
Gwizdek do wabienia może być wykonany z metalu i taki najłatwiej jest kupić, choć trafiają się też wabiki plastikowe. Wytrawny wabiarz sam jednak sporządzi i nastroi swoje instrumenty. Wabiki takie wykonuje się z kości udowych bażanta, gęsi, kaczki, łyski czy zająca. W odległości trzech centymetrów od ustnika nawierca się w kości niewielką dziurkę. Następnie kulką z pszczelego wosku zatyka się wlot powietrza i pod odpowiednim kątem tworzy się w wosku kanalik przepływowy dla powietrza. Na drugim końcu kości wykonuje się niewielkie nacięcie, które będzie służyć do modulowania. Odpowiednio nastrojone kościane gwizdki dają bardzo wierny ton. Na polowanie warto zabrać kilka różnych wabików i korzystać z nich na przemian.
Moje gwizdki są już gotowe razem z torbą myśliwską i strzelbą. Czas zatem wyruszać na kolejną wyprawę, by zakosztować przygody i wybornej dziczyzny z jarząbka.

Paweł Biliński

Memoriał ks. Benedykta Gierszewskiego był pierwszym w Polsce konkursem posokowców na tropach naturalnego postrzałka, organizowanym na tak wielką skalę.

W pierwszych dniach listopada w rejonie Kluczborka, przeprowadzono ocenę pracy posokowców w naturalnych warunkach. Psy dochodziły zwierzynę postrzeloną podczas polowań organizowanych wtedy na terenie OHZ Kluczbork i w okolicznych obwodach łowieckich. Znaczna liczba polujących w tym czasie myśliwych z kraju i z zagranicy dawała prawdopodobieństwo dużej liczby naturalnych postrzałków. Organizatorem memoriału był ZO PZŁ w Opolu. Zajęła się tym Komisja Kynologiczna, a ponieważ przewodniczący komisji jest równocześnie prezesem Klubu Posokowca, siłą rzeczy w organizację włączył się Klub Posokowca. Otrzymaliśmy ogromne wsparcie organizacyjne i logistyczne od nadleśniczego z Kluczborka Pawła Pypłacza. Jako koordynator rejonu hodowlanego docenia on wartość posokowca w łowisku. Wiele wysiłku w organizację włożyli lokalni członkowie klubu, z Witoldem Cieplikiem i Krzysztofem Mielczarkiem na czele oraz cały Zarząd Klubu Posokowca, członka ISHV.
Memoriał nosi imię śp. księdza Benedykta Gierszewskiego, założyciela i pierwszego prezesa Klubu Posokowca, który doprowadził do przyjęcia klubu w szeregi Międzynarodowego Zrzeszenia Klubów Posokowca – ISHV. Wzięło w nim udział 8 posokowców (3 hanowerskie i 5 bawarskich) wytypowanych przez kluby z Czech, Słowacji, Niemiec i Polski. Były to doświadczone psy, bowiem w pracy na naturalnym postrzałku nie może być mowy o sprawdzaniu niedoświadczonych psów – kiedy w grę wchodzi cierpienie zwierzyny, nie ma miejsca na eksperymenty.
Psy rozpoczynały pracę w stosunkowo krótkim czasie od postrzelenia – od 4 do 21 godzin, co dla posokowca nie jest długim okresem, a czasem wręcz utrudnia pracę z powodu zbyt świeżego odwiatru. Jednak wszystkie psy wykonały swoją pracę rzetelnie, żaden nie odmówił pracy, żaden nie zagubił się na tropie.
Ocenę powierzono specjalizującym się w pracy z posokowcami sędziom z Niemiec, Czech, Słowacji i Polski z Janem Kierznowskim jako sędzią głównym na czele. Startowano zgodnie z wylosowanym numerem i według kolejności zgłaszanych postrzałków. Pies idący do pracy nie wiedział więc wcześniej, z jakim postrzałkiem będzie miał do czynienia. O lokatach decydował los i faktyczne umiejętności. Jeden z posokowców poszukiwał rannej łani po upływie 20 godzin od postrzelenia i szedł za nią 10 km, gdzie znalazł ostatnią kroplę farby. Nie uzyskał żadnej lokaty, bo warunkiem koniecznym oceny jest dojście do martwego postrzałka lub umożliwienie dostrzelenia go.

Sędzia W. Galwas wręcza złom przewodnikowi (J. Strnad ze Słowacji i jego psu (posokowiec bawarski EDA z Podbrezovej) oraz ostani kęs i pieczęć dla zgasłej łani

W ciągu dwóch dni pracy posokowce odnalazły 11 jeleni i dzików. Liczba postrzałków nie najlepiej, niestety, świadczy o umiejętnościach myśliwych. Wiele do życzenia, szczególnie u myśliwych zagranicznych, pozostawia etyka oddawania strzałów. O klasie startujących psów świadczą postrzałki odnajdywane po kilku kilometrach.
Maksymalną liczbę punktów uzyskały 3 posokowce i to one zajęły czołowe lokaty (młodszy przed starszym). Lokatę 1. zajęła ALGA znad Warciańskich Tataraków, posokowiec bawarski, właściciel i przewodnik Roman Walich, Polska – 152 pkt, dyplom I st. Lokatę 2. i 3. zajęły posokowce bawarskie ze Słowacji. Na 4. lokacie znalazł się CZOK z Wilczewskich Wydm, właściciel Kazimierz Janki, przewodnik Wiesław Szuch, Polska – 134 pkt, dyplom I stopnia. Pamiętajmy jednak, że uzyskane lokaty uzależnione były od wylosowanego postrzałka. Tego rodzaju ocena posokowców nie ma charakteru konkursu, nie ma mowy o sportowej rywalizacji, bowiem warunki pracy psów są nieporównywalne. Jest to jednak najwyższa, rzeczywista forma sprawdzianu ich umiejętności i zastosowania.
Zaprezentowana podczas memoriału praca posokowców powinna uświadomić myśliwym, jak ważne jest sprawdzenie skuteczności oddawanych strzałów przez specjalnie ułożone do tego celu psy. Zwierzyna, szczególnie na polowaniach zbiorowych, strzelana jest najczęściej w ruchu, w warunkach silnego stresu spowodowanego gonieniem przez naganiaczy i pracujące w miocie psy. Po przyjęciu kuli jej wlot bywa zasłaniany skórą lub tłuszczem. Zwierzyna jest po strzale dalej niepokojona przez nagankę, nie ma warunków, żeby zalec. Uchodzi wówczas na znaczne odległości, dopóki jej starczy sił. Na pokocie najczęściej widać zwierzynę po strzałach komorowych, w kark lub na kręgosłup. Natomiast ta postrzelona na miękkie, wysoką komorę, badyl czy bieg z niewielką lub żadną farbą bardzo często uważana jest za spudłowaną lub lekko ranioną. Bez poszukiwania przez dobre psy jest ona bezpowrotnie stracona. Kładzie się to cieniem na postawie etycznej ogromnej rzeszy myśliwych. Trudno w tej sytuacji przecenić znaczenie działań podejmowanych przez pasjonatów kynologii łowieckiej, w szczególności pracujących z właściwie ułożonymi posokowcami.

Wojciech Galwas


Pies z 1. numerem startowym

Miał do odnalezienia dzika, który 4 godziny wcześniej był postrzelony na miękkie. Przewodnik na zestrzale nie znalazł farby, tylko ścinkę. 15 m dalej w głębi młodnika znalazł fragment czystego mięsa. Wszystko wskazywało na postrzał w szynkę. Pies został podłożony na zestrzał i podjął pracę na otoku. Krople farby potwierdzały poprawną pracę psa. Po 400 m pies zgłosił dzika i został puszczony w gon. Po ok. 150 m osaczył dzika. Przewodnik doszedł i dostrzelił dzika ważącego ponad 60 kg. Okazało się, że dzik przyjął kulę na miękkie, a wyszła ona przez szynkę.
Następnego dnia poszukiwał dzika strzelanego 12 godzin wcześniej. Praca na otoku trwała ok. 3 km. Dzik przepłynął przez rzekę, pies przepłynął przez rzekę, przewodnik przeszedł rzekę w bród. Po 3 km doszli martwego dzika postrzelonego na miękkie. Pies zajął 4. lokatę.

Pies z 3. numerem startowym
W pierwszym dniu pracował na dziku strzelanym rano. Na zestrzale znalazł ścinkę i farbę. Po 800 metrach pracy na otoku znaleziono zimne, sfarbowane łoże, a po następnych 100 metrach kolejne, gdzie pies został zwolniony z otoku. Po odbiegnięciu ok. 200 metrów szczeknął dwa razy, po czym wrócił do przewodnika i oznajmił o znalezieniu martwego dzika.
W dniu drugim wylosował postrzeloną 21 godzin wcześniej lochę. Na zestrzale pies znalazł sporo farby. Farba znajdowała się również na pierwszym kilometrze pracy na tropie. Później znajdował pojedyncze krople co 50–70 metrów. W ten sposób kontynuował pracę na otoku przez 4 kilometry. W jednym z młodników locha po przejściu 200 metrów jedną rabatą zrobiła trop powrotny, zaczęła kluczyć i dawać więcej farby. Po ponad 5 km pracy na otoku pies stanął przed kępą świerków i zgłosił, że ma dzika „na gorąco”. Wtedy został zwolniony z otoku, wpadł w świerki, zaczął głosić dzika i odprowadził go na odległość kilkudziesięciu metrów. W momencie kiedy przewodnik składał się do strzału z pozycji klęczącej, nastąpiła szarża dzika. Strzał z 2 metrów zakończył poszukiwanie, które trwało ponad 3 godziny. Locha ważąca ponad 70 kg strzelana była ze zwyżki. Kula uderzyła w dół brzucha, uszkadzając otrzewną, po czym wyszła przez sadło, które skutecznie tamowało upływ farby. Pies zajął 3. lokatę.

Pies z 5. numerem startowym
W pierwszym dniu pies został podłożony w miejscu, gdzie myśliwy strzelał do dzika. Na miejscu zestrzału znaleziono farbę. Po przejściu 500 m napotkano inną ekipę z psem nr 4, który pracował na tym samym tropie, bowiem – jak się okazało – dzik był postrzelony wcześniej na drugiej flance. Sędzia nakazał przerwanie pracy.
Następnego dnia pies podjął pracę na tropie strzelanej 20 godzin wcześniej łani. Według relacji myśliwego, po strzale łania wierzgnęła tylnym badylem. Oględziny zestrzału potwierdziły strzał na badyl. Początkowo farba była obfita, później coraz mniejsza, aż w końcu praktycznie niewidoczna. Po 2 km pracy na otoku pies znalazł 1. łoże. Po następnym kilometrze pracy na otoku znaleziono następne trzy łoża. Wreszcie pies zgłosił, że ma łanię „na gorąco”. Na polecenie sędziego został zwolniony z otoku. Po dojściu do młodnika wrócił do przewodnika i oznajmił, że znalazł zwierza. Na polecenie przewodnika wszedł do młodnika i podniósł łanię, która zaczęła uchodzić. Pies poszedł w głośny gon i w odległości ok. 700 m, na granicy słyszalności szczekania, stanowił łanię, oszczekując ją do momentu, kiedy doszedł przewodnik i oddał strzał łaski. Pies zajął 1. lokatę.

Nie ma bardziej skutecznego sposobu polowania na lisy. Warunkiem sukcesu jest prawidłowe zbudowanie sztucznej nory i… dobry pies.

Jedziemy – zapada wreszcie decyzja. Śniegu jak nie było, tak nie ma i – sądząc z obserwacji – nic nie zapowiada rychłego nadejścia prawdziwej zimy. Nie można jednak kazać dłużej czekać gospodarzom polnego obwodu w Radzyniu Chełmińskim, dzierżawionego przez WKŁ „Daniel” nr 220 w Grudziądzu. Polowania na białej stopie są o wiele bardziej efektywne. Zdecydowanie łatwiej wówczas rozpoznać czynną norę. Dobrze widoczne tropy nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Bez śniegu musimy polegać na doskonałości psiego węchu i łowieckim doświadczeniu menerów. Na szczęście pod tym względem trafiliśmy „w dziesiątkę”. Wyruszymy bowiem w towarzystwie Dariusza Szałkowskiego i Janusza Trzebiatowskiego oraz ich znakomitych jagdterierów.

Kilka lat temu obaj myśliwi wybrali się do Czech na jeden z najważniejszych konkursów pracy psów myśliwskich – Memoriał Karla Podhajskiego i wrócili z niezłomnym postanowieniem, że już nigdy nie wyruszą na łowy bez czworonożnego towarzysza. Rychło okazało się jednak, że nawet najlepiej wyszkolone psy na niewiele się zdają, gdy w łowisku brakuje zwierzyny drobnej. Tak właśnie wyglądał dzierżawiony przez ich koło obwód łowiecki.
Systematycznie osuszane bagna i rozlewiska wód gruntowych ograniczyły środowisko ptactwa wodnego – dawne linie brzegowe wyznaczają dziś głowiaste wierzby. Tworzona przez lata gęsta sieć rowów melioracyjnych porośniętych roślinnością typową dla śródpolnych remiz oraz liczne trzcinowiska zapewniały wprawdzie doskonałe warunki bytowe dla wpuszczanych bażantów, ale te szybko padały łupem drapieżników. Lisy, jenoty i borsuki, o pozostałych drapieżnikach nie wspominając, nie pozostawiały miejsca dla zwierzyny drobnej. Nory znajdywane były praktycznie na każdym kroku. W takich warunkach spotkanie jakiegokolwiek bażanta graniczyło z cudem. Niskie stany zwierzyny drobnej nie przeszkodziły jednak Darkowi i Januszowi w szkoleniu swoich psów i dziś ich wyżły z powodzeniem konkurują z krajową czołówką podczas konkursów pracy psów myśliwskich.

Wyjątkowe jagdteriery

W październikowym numerze „Łowca Polskiego” z 2004 roku moi współtowarzysze przeczytali artykuł o sztucznych norach i stwarzanych przez nie możliwościach kontroli i redukcji lisiej populacji. Zarażeni już wcześniej kynologiczną pasją zdecydowali, że powinni spróbować swoich sił również z norowcami. Do tego pomysłu przekonali kilku kolegów z koła. Obecnie każdy z nich dysponuje kilkoma doświadczonymi jagdterierami. Ostatnio kupili niezwykle obiecujące szczenięta z wybitnie użytkowej hodowli, z której pochodzi zwycięzca świata ostatniej światowej wystawy psów w Poznaniu. Specjalnie pojechali po nie do Bośni i Hercegowiny. W kole zaczęto intensywnie polować na lisy z norowcami. I to z jakimi norowcami! W łowisku zainstalowanych jest kilkanaście sztucznych nor, przy których w sezonie strzelanych jest kilkadziesiąt lisów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dziś spotkanie z bażantem w obwodzie dzierżawionym przez „Daniela” nie należy już do rzadkości. Gdzieniegdzie spotkać można zająca oraz – występujące przecież w woj. kujawsko-pomorskim nielicznie – niewielkie stadka kuropatw.

Strzelamy na zielonym

Obstawiamy pierwszą norę. Wokół wejścia widać lisie tropy i bażancie pióra – może być ciekawie. Wpatrujemy się w miejsce, gdzie przed chwilą w otworze zniknął Alf. Przez długi czas nic się nie dzieje, czekamy w napięciu, mocno trzymając w dłoniach gotowe do strzału strzelby. Po pewnym czasie Darek decyduje się zajrzeć do otworu. Kładzie się na trawie za norą i nagle zrywa się na równe nogi. Kłapnął mi zębami tuż przed nosem! – mówi podekscytowany. Było naprawdę blisko! Po chwili z nory wyskakuje lis. Jednym susem przeskakuje rów z wodą. Ma trudności z wydostaniem się na drugi brzeg. Padają strzały, wszystkie chybione. Za wcześnie, trzeba było pozwolić mu odbiec dalej, na oziminy!

Wzrokiem odprowadzamy galopującego lisa. Uważajcie, może być jeszcze jeden, pies nadal jest w norze! – Darek przywołuje nas do porządku. Drugi lis wybiega szybciej niż pierwszy. Janusz nie daje mu najmniejszych szans. Śmiertelnie trafiony lis wpada do kanału. Czas na wyżła. Wysokie i strome brzegi rowu zmuszają psa do aportu lisa z głębokiej wody. Cieszy ten pierwszy sukces, drażni udana ucieczka pierwszego rudzielca. Na szczęście psy nie zawiodły. Zgodnie umawiamy się, że następnym razem odpuszczamy lisa na dalszą odległość, co zwiększy pole rażenia śrutu.
Na kolejną okazję nie musimy długo czekać. Nora w starym nasypie kolejowym jest zajęta. Pod ziemią słychać szczekanie, które w pewnym momencie zbliża się do otworu wejściowego. Darek zniecierpliwiony zagląda do wnętrza. Uważaj, żeby znów lis cię nie ugryzł – żartujemy. W tej samej chwili w otworze pojawia się ruda głowa. Lis orientuje się w sytuacji i natychmiast cofa do nory. Trafiając wprost na pracującego tym razem w norze Franza. Mamy problem. Po chwili słychać charakterystyczny bulgot i charczenie. Franz siedzi na lisie. Trzeba będzie kopać, chyba że pies obróci lisa w kotle. Odgłosy walki milkną po chwili.

Odkopujemy pierwszy kocioł – pusto, tylko plamy farby. Muszą być głębiej w tunelu. Udaje się wyciągnąć psa – jego kufa intensywnie krwawi. Trzeba otworzyć drugi kocioł i wyciągnąć lisa. Ponownie obstawiamy otwory gotowi do strzału na wypadek, gdyby w norze było ich więcej. Po chwili w pierwszym kotle pojawia się uciekający w kierunku wyjścia rudzielec. To będzie szybki lis. Pamiętaj, strzelamy dopiero na zielonym – powtarzam sobie w myślach – na zielonym. W otworze pojawia się rudy pysk i znowu się cofa. Franz zdołał mu jednak odciąć drogę ucieczki i nie ma innego wyjścia. Byłeś dzielny – powtarzam sobie w myślach. Wytrzymałeś, zgodnie z umową, że strzelamy na… Nagle z nory wybiega lis. Bez zastanowienia pociągam za spust. Tym razem to ja nie dałem szansy Januszowi. Od kiedy to jest zielone? – śmieje się ze mnie. Gratuluję!

Skórka zamiast gwizdka

Kolejna nora z przewróconą u wejścia gałązką. Dag jest doświadczonym i sprawdzonym psem. Typowy samotnik, nietolerujący towarzystwa innych psów. Nie ma tej pewności, jaką charakteryzuje się Zadra, siostra Alfa, która zdecydowanie i stanowczo odmawia wejścia do pustej nory, nie zamierzając tracić czasu na bezcelowe przeszukiwanie ciemnych korytarzy. Dag jest inny, nieustępliwy, jakby miał z lisami swoje własne porachunki. Podczas spotkania z lisem jest zdecydowany i nieugięty – większość jego akcji w norach i na stogach kończy się wypchnięciem lisa. Zawsze gotowy jest sprawdzić każdą dziurę i zakamarek stogu, jakby sam nie dowierzał własnemu węchowi. Nie namyśla się długo i znika w otworze. Stoimy w milczeniu. Nie mamy pojęcia, co dzieje się pod ziemią, ale jednego możemy być pewni. Jeżeli tam jest lis, to jego jedyną szansą jest szybka ucieczka z nory.

Po chwili w otworze pojawia się czarna kufa. Łapcie go! – krzyczy Darek, ale nim zdążyliśmy, Dag znika w sąsiedniej, naturalnej norze. No to mamy problem – stwierdza zniechęcony. Będzie tam siedział, dopóki nie sprawdzi każdego zakamarka. Naturalna nora jest dla menera wielką niewiadomą i dla pracującego psa stanowi prawdziwie niebezpieczne wyzwanie. Nigdy nie wiadomo, kto w danym momencie ją zasiedla. Trafienie na borsuka lub jenoty najczęściej kończy się mozolnym odkopywaniem, często zupełnie na wyczucie. Niczego nie można powiedzieć o jej wielkości, liczbie wejść, korytarzy ewakuacyjnych, kominów wentylacyjnych, liczbie kotłów i komór. Pies wpuszczony do takiej nory może w niej spędzić wiele godzin. Nie ma chyba wówczas nic bardziej frustrującego, jak wygoniony gdzieś bocznym wejściem lis, do którego nie sposób było się nawet złożyć. Na naturalnych norach trudno polować skutecznie i bezpiecznie – przy większej liczbie psów i myśliwych nietrudno o wypadek.

Bóg jeden wie, czyje to nory i jak rozległy teren zajmują. Kilkadziesiąt metrów dalej otwory są większe. To mogą być borsuki. Idę po lisa – Darek oświadcza po chwili namysłu – ładujcie broń. Wraca z auta niosąc w rękach wyprawioną skórę. Gotowi? Padają strzały. O dziwo, chwilę potem z nory wybiega Dag, dostrzega Darka wymachującego zaczepnie skórką i bez wahania atakuje. To taki nasz sposób na odwołanie naszych jagów – uśmiecha się Darek, pakując psa do klatki – zawsze działa. Jak gwizdek na wyżła – dodaje. Na dzisiaj koniec, wracamy opatrzyć psy.

W ciągu jednego dnia opolowaliśmy 10 nor. Mniej więcej połowa z nich była odwiedzana od czasu ostatniego polowania. Trzy nory były zajęte, a z dwóch psom udało się wygonić trzy lisy. Przy okazji sprawdziliśmy trzy stogi. U szczytu rui bywają one zajmowane przez kilka lisów jednocześnie. Nam udało się wypłoszyć zaledwie jednego. Nie były to łatwe łowy i pewnie nie każdemu przypadłyby do gustu. Trzeba lubić polować na lisy i rozumieć konieczność redukcji ich populacji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, bez gwarancji spektakularnego sukcesu. Trzeba również cenić sobie polowanie u boku psów myśliwskich. Nasi gospodarze qdowiedli, że można te pasje skutecznie połączyć.

Paweł Bombik
fot. Andrzej Wierzbieniec

Serdeczne podziękowania koledze Grzegorzowi Wiśniewskiemu – łowczemu okręgowemu włocławskiemu oraz kolegom z WKŁ „Daniel” nr 220 w Grudziądzu za gościnę w łowisku i możliwość przygotowania materiału; w szczególności Zdzisławowi Pankowskiemu – prezesowi koła oraz Dariuszowi Szałkowskiemu i Januszowi Trzebiatowskiemu wraz z ich dzielnymi psami: DAG, ALF, ZADRA i FRANZ z Króliczego Dołka.

Koło Łowieckie ,,RARÓG" w Warszawie Strona oparta na WordPress i motywie Adventure by Eric Schwarz
MocneLinki Autoalarmy

Koło Łowieckie ,,RARÓG" w Warszawie

dbamy o przyrodę